|
Od czego ten siłownik i czy może chodzić bez niego. |
Autor |
Wiadomość |
wujek_bak
Model: Ford Fiesta Mk3`89
Wersja: C
Silnik: 1.1/50KM
Dołączył: 26 Lip 2007 Posty: 13 Skąd: Tomaszów Maz
|
Wysłany: 14 Sie 2009, 12:58 Od czego ten siłownik i czy może chodzić bez niego.
|
|
|
Witam. Byłem kilka dni temu na wakacjach w Alpach i pękła mi linka gazu. Wykombinowałem połączenie dwóch części, ale aby linka mogła spokojnie się poruszać z zaciśniętą śrubką i nakrętką musiałem odgiąć ten siłownik. Od czego on jest i czy do jazdy na gazie jest potrzebny? Mam go tak odgiętego, że teraz na pewno nie spełnia swojej funkcji? Proszę o rady.
http://www.fotosik.pl/pok...e4bb368644.html |
|
|
|
|
stafcio
Model: Inne auto
Wersja: RST
Silnik: 1.6i8V/130KM
Imię: Paweł
Wiek: 43 Dołączył: 04 Lut 2007 Posty: 1068 Skąd: uRSynów
|
Wysłany: 14 Sie 2009, 13:16
|
|
|
zaznacz proszę ten element na zdjęciu. i moze jakos zrób zdjęcie z większej odległości żeby poznać co gdzie jest.
ps. byles fiestą w alpach? |
_________________ stafciogarage@gmail.com |
|
|
|
|
wujek_bak
Model: Ford Fiesta Mk3`89
Wersja: C
Silnik: 1.1/50KM
Dołączył: 26 Lip 2007 Posty: 13 Skąd: Tomaszów Maz
|
Wysłany: 14 Sie 2009, 14:01 Chodzi o tą część przy gaźniku w pobliżu, gdzie.
|
|
|
wchodzi linka gazu.
To był wyjazd przez Niemcy, Austrię do Włoch i Chorwacji. Auto dało radę, ale..... No właśnie. Nawet jakbym brał sobie na zaś jakieś części zamienne to o tej bym nie pomyślał. Linka gazu. Przypomnę, że Fiesta 1.1 LPG '89.
Wyjechaliśmy (ja i luba) o 4 rano w poniedziełek. W Garmisch Partenkirchen leje jak cholera. Ale stacja LPG jest. Tankuję, zwiedzam, obiad w aucie i jadę dalej. Zatrzymuję się na nocleg, gdzieś w Austrii na parkingu. Rano o 7 pobudka. Piękne widoki mnie zachwycają. Jedziemy dalej. Obrałem sobie cel dzisiejszej podróży lodowiec Kaunertal. Zostało 100 km. Mijam sztuczne jezioro po drodze. Jest fajnie droga trochę pod górkę i czasem na drugim biegu trzeba męczyć auto (moja fiesta na LPG traci połowę mocy więc to męczarnia). No i się zaczęło. Około 27 podjazdów pod górę, czasami mają 7, 8 stopni a inne nawet 15. Ale co tam. Wbijam jedynkę i gaz. Obserwacja wskaźnika temperatury, aby nie zagotować. I od razu taka myśl. Zewrzeć na stałe włącznik wentylatora. Zrobione. Cały czas chłodzi chłodnice, sam przy tym się trochę grzejąc. Pokonałem połowę drogi i w pewnym momencie atakując 15 stopniowy podjazd - pierdyk. Pedał od gazu w podłodze. Pomyślałem: "no to mam wakacje". Szybki zjazd na bok, na ręczny i maska w górę. Po krótkiej analizie okazało się, że pękła linka gazu. Pękła w miejscu, gdzie wychodziła w pancerza w wchodziła w pewien plastik. Było małe załamanie i się wycierała z czasem, aby podczas mocnego wdepnięcia mogła strzelić. 15 minut zastanawiałem się jak to naprawić i wymyśliłem. Jak coś pękło to trzeba połączyć. Skróciłem pancerz o 10 cm używając wrzuconych do auta poprzedniego dnia kombinerek (a wziąłem je od niechcenia, wrzucając do bagażnika i myśląc " a może się przyda a co tam"). Wynikiem skrócenia linki była zakładka ok 5 cm linka na linkę. Aha linka pękła przy gaźniku, więc blisko miejsca, gdzie nie idzie już w pancerzu. Wykręciłem od mocowania głośnika nakrętkę i trzy podkładki, a gdzieś spod tylnej klapy śróbkę. I za ich pomocą ściskając linkę pomiędzy podkładki, skręcając nakrętką, połączyłem dwie części. Kombinowanie skracanie itd. trwało 2 godziny. Zrobione. Moja narzeczona wciska pedał, ja obserwuje jak działa. Działa!!, ale..... Srubka zachacza o jakieś tam ustrojstwo przy gaźniku. A niech to. Śrubokrętem odkręciłem jakąś śrubkę i odgiąłem metalową część trzymającą owe coś (dochodził do tego wężyk od podciśnienia od gazu. Po odgięciu tego "coś", które podejrzewam, że i tak znaczącej funkcji nie spełniało, udało się. Pedał chodzi płynnie. Aha i jeszcze usztywniłem miejsce połączenia pancerza z plastikowym elementem, gdzie wcześniej linka pękła, śledziem od namiotu, oblepiając go taśmą izolacyjną (coś na wzór usztywnienia złamanej nogi używając łupek i bandaża).
Dobra skręcam wszystko do kupy. Odpalam, jadę 10 metrów i auto gasnie. Fakin shit. Na banzynie idzie a na gazie nie!!. Może to coś co powyginałem było ważną funkcjonującą częścią. Maska w górę i analiza. Haha, wypięła się szykozłączka od zaworu gazu. Teraz to wiedziełem, ze pojedziemy dalej. Odpaliłem i poszedłem jak burza.
Co prawda na lodowiec nie wjechałem, bo to za dużo podjazdów. Auto zostawiłem w połowie podjazdów, a zabrałem się z zaczepionymi Niemcami, którzy nas zabrali na górę swoją Hondą Jazz. A zjechaliśmy z innymi życzliwymi Francuzami.
Po tym udaliśmy się do Włoch nad jezioro Garda, aby po kilku dniach obrać kurs do Wenecji. Następnie na dzień, dwa do Chorwacji na Krk. Gorąco jak cholera. Potem powrót przez Alpy (znowu podjazdy jak cholera, ale tutaj podczas podjazdów jna benzynie jechałem wciskając gaz do oporu, aby jak najszybciej podjechać). W drodze spanko w Alpach w namiocie. Super sprawa cisza, świetliki w nocy, zapach lasu.
I tak jak w poniedziełek wyjechałemo 9 zWłoch z Alp tak w poniedziełek w nocy na 2 w nocy byłem w domu, bo za cholerę nie miałem zamiaru spać w aucie.
Summa sumarum:
linka naprawiona (podejrzewam, że dłużej wytrzyma niż nowa )
klocki hamulcowe podejrzewam, że w połowie mam zjechane, patrząc na pył i syf na felgach.
Auto się sprawdziło ponownie.
http://images45.fotosik.p...e90974fa428.jpg
[ Dodano: Pią Sie 14, 2009 14:01 ]
wchodzi linka gazu.
To był wyjazd przez Niemcy, Austrię do Włoch i Chorwacji. Auto dało radę, ale..... No właśnie. Nawet jakbym brał sobie na zaś jakieś części zamienne to o tej bym nie pomyślał. Linka gazu. Przypomnę, że Fiesta 1.1 LPG '89.
Wyjechaliśmy (ja i luba) o 4 rano w poniedziełek. W Garmisch Partenkirchen leje jak cholera. Ale stacja LPG jest. Tankuję, zwiedzam, obiad w aucie i jadę dalej. Zatrzymuję się na nocleg, gdzieś w Austrii na parkingu. Rano o 7 pobudka. Piękne widoki mnie zachwycają. Jedziemy dalej. Obrałem sobie cel dzisiejszej podróży lodowiec Kaunertal. Zostało 100 km. Mijam sztuczne jezioro po drodze. Jest fajnie droga trochę pod górkę i czasem na drugim biegu trzeba męczyć auto (moja fiesta na LPG traci połowę mocy więc to męczarnia). No i się zaczęło. Około 27 podjazdów pod górę, czasami mają 7, 8 stopni a inne nawet 15. Ale co tam. Wbijam jedynkę i gaz. Obserwacja wskaźnika temperatury, aby nie zagotować. I od razu taka myśl. Zewrzeć na stałe włącznik wentylatora. Zrobione. Cały czas chłodzi chłodnice, sam przy tym się trochę grzejąc. Pokonałem połowę drogi i w pewnym momencie atakując 15 stopniowy podjazd - pierdyk. Pedał od gazu w podłodze. Pomyślałem: "no to mam wakacje". Szybki zjazd na bok, na ręczny i maska w górę. Po krótkiej analizie okazało się, że pękła linka gazu. Pękła w miejscu, gdzie wychodziła w pancerza w wchodziła w pewien plastik. Było małe załamanie i się wycierała z czasem, aby podczas mocnego wdepnięcia mogła strzelić. 15 minut zastanawiałem się jak to naprawić i wymyśliłem. Jak coś pękło to trzeba połączyć. Skróciłem pancerz o 10 cm używając wrzuconych do auta poprzedniego dnia kombinerek (a wziąłem je od niechcenia, wrzucając do bagażnika i myśląc " a może się przyda a co tam"). Wynikiem skrócenia linki była zakładka ok 5 cm linka na linkę. Aha linka pękła przy gaźniku, więc blisko miejsca, gdzie nie idzie już w pancerzu. Wykręciłem od mocowania głośnika nakrętkę i trzy podkładki, a gdzieś spod tylnej klapy śróbkę. I za ich pomocą ściskając linkę pomiędzy podkładki, skręcając nakrętką, połączyłem dwie części. Kombinowanie skracanie itd. trwało 2 godziny. Zrobione. Moja narzeczona wciska pedał, ja obserwuje jak działa. Działa!!, ale..... Srubka zachacza o jakieś tam ustrojstwo przy gaźniku. A niech to. Śrubokrętem odkręciłem jakąś śrubkę i odgiąłem metalową część trzymającą owe coś (dochodził do tego wężyk od podciśnienia od gazu. Po odgięciu tego "coś", które podejrzewam, że i tak znaczącej funkcji nie spełniało, udało się. Pedał chodzi płynnie. Aha i jeszcze usztywniłem miejsce połączenia pancerza z plastikowym elementem, gdzie wcześniej linka pękła, śledziem od namiotu, oblepiając go taśmą izolacyjną (coś na wzór usztywnienia złamanej nogi używając łupek i bandaża).
Dobra skręcam wszystko do kupy. Odpalam, jadę 10 metrów i auto gasnie. Fakin shit. Na banzynie idzie a na gazie nie!!. Może to coś co powyginałem było ważną funkcjonującą częścią. Maska w górę i analiza. Haha, wypięła się szykozłączka od zaworu gazu. Teraz to wiedziełem, ze pojedziemy dalej. Odpaliłem i poszedłem jak burza.
Co prawda na lodowiec nie wjechałem, bo to za dużo podjazdów. Auto zostawiłem w połowie podjazdów, a zabrałem się z zaczepionymi Niemcami, którzy nas zabrali na górę swoją Hondą Jazz. A zjechaliśmy z innymi życzliwymi Francuzami.
Po tym udaliśmy się do Włoch nad jezioro Garda, aby po kilku dniach obrać kurs do Wenecji. Następnie na dzień, dwa do Chorwacji na Krk. Gorąco jak cholera. Potem powrót przez Alpy (znowu podjazdy jak cholera, ale tutaj podczas podjazdów jna benzynie jechałem wciskając gaz do oporu, aby jak najszybciej podjechać). W drodze spanko w Alpach w namiocie. Super sprawa cisza, świetliki w nocy, zapach lasu.
I tak jak w poniedziełek wyjechałemo 9 zWłoch z Alp tak w poniedziełek w nocy na 2 w nocy byłem w domu, bo za cholerę nie miałem zamiaru spać w aucie.
Summa sumarum:
linka naprawiona (podejrzewam, że dłużej wytrzyma niż nowa )
klocki hamulcowe podejrzewam, że w połowie mam zjechane, patrząc na pył i syf na felgach.
Auto się sprawdziło ponownie.
http://images45.fotosik.p...e90974fa428.jpg |
|
|
|
|
bidżej
Model: Inne auto
Wersja: Inna
Silnik: Inny
Imię: Bartek
Wiek: 37 Dołączył: 22 Maj 2008 Posty: 4784 Skąd: Stuttgart
|
Wysłany: 14 Sie 2009, 14:25
|
|
|
prawdopodobnie odpowiada to za zmianę dawki paliwa w zależności od obciążenia - jeździć bez tego raczej można, ale auto będzie słabsze |
_________________ www.twojrobot.blogspot.com |
|
|
|
|
Miły
Model: Inne auto
Wersja: Inna
Silnik: 2.0/16V
Wiek: 38 Dołączył: 25 Lis 2007 Posty: 2084 Skąd: Gostyń/PGS RFxx
|
Wysłany: 14 Sie 2009, 14:27
|
|
|
co do siłownika to nie wiem ale co do wrażeń, to zarąbiste... |
_________________ Była Fiesta MK3 1.8D "Złomek"
Jest Opel Vectra B 2.0 16V "Czerwona Viki" |
|
|
|
|
pablon
Model: Ford Fiesta Mk3`93
Wersja: CL
Silnik: 1.1/53KM
Imię: Paweł
Wiek: 39 Dołączył: 02 Lut 2008 Posty: 497 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: 14 Sie 2009, 14:53
|
|
|
Gratuluje odwagi, ja sie boje wyjechac moja fiesta za miasto . Nie ma to jak gazniczek . |
|
|
|
|
JoeMix
Model: Ford Fiesta Mk7`09
Wersja: Titanium
Silnik: 1.4Duratec/96KM
Wiek: 43 Dołączył: 23 Maj 2004 Posty: 12026 Skąd: Konstantynów
|
Wysłany: 14 Sie 2009, 19:13 Re: Od czego ten siłownik i czy może chodzić bez niego.
|
|
|
wujek_bak napisał/a: | Od czego on jest i czy do jazdy na gazie jest potrzebny? | Tym siłownikiem jak pamiętam silnik uchyla sobie przepustnice ssania jak jest mocno przymknięta a silnik jednak potrzebuje więcej powietrza - słowem jak na zimnym silniku dasz w podłogę,,, na LPG zupełnie nieprzydatne. |
_________________ Trist, yem nu enske ya vehatvase. Da! |
|
|
|
|
|
Fiesta Klub Polska nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek treści umieszczane przez użytkowników forum.
Odpowiedzialność ta spoczywa na autorach tych treści.
| |
|